wtorek, 20 listopada 2012

Wyprawa Tico i Sypniewski jak człowiek - wspomnień cz.9

Polonia w tabeli odbijała się powoli od dna a kolejnym krokiem w górę stawki miała być potyczka na wyjeździe z Polonią Warszawa. Zgodnie ze zwyczajem przyjętym już jakiś czas temu, niezależnie czy pracuję w Klubie, jadę na mecz. Jak to w Polonii, od razu narodził się problem i to dosyć poważny. ,,Chcesz jechać do Warszawy?" zapytał z przekąsem Marek. ,,No pewnie, że tak" odpowiedziałem. ,,To trzeba wykombinować kasę, bo raczej z delegacji nie dostaniesz" usłyszałem. W dodatku, na to starcie z klubu wybierało się parę osób, ale miejsca w aucie już dawno były zarezerwowane. Co robić? 

Czas upływał niemiłosiernie, a opcji transportu jak nie było, tak nie było. W piątek, w przeddzień meczu wykonałem telefon do swojego sąsiada - Kojota, wtedy szczęśliwego posiadacza kapitalnej fury, jaką było wiśniowe tico z odgiętą maską.


 ,,Jedziesz do Warszawy?" zapytałem. ,,No raczej" usłyszałem w odpowiedzi markotnym tonem. ,,Czym?" dodałem po chwili. Zapadła cisza a po kilku sekundach razem wybuchnęliśmy śmiechem. 
Tak, nie zwariowaliśmy. Zdecydowaliśmy się na wyprawę do stolicy ,,wiśniową strzałą" jak to właściciel miał w zwyczaju ją nazywać. Żeby było weselej, zabrali się z nami jeszcze Kasia z Krzyśkiem z Łagiewnik oraz Wojtek z Miechowic (których serdecznie pozdrawiam). W komplecie wyruszyliśmy z Bytomia o godzinie 10:00, by zdążyć na 16:00 do stolicy. W drodze, kilka razy kierowca zadbał, byśmy dostali palpitacji serca, wyprzedzając cysterny prawym pasem albo robiąc sobie fotki na światłach,  jednak nic nie przebije naszego postoju tuż pod Warszawą około godziny 14:00, gdzie z pasją w oczach na totalnym pustkowiu, namalowaliśmy na masce minę ,,bad boya", z którą dzielnie dojechaliśmy pod sam stadion. 




Gdy wychodziłem z samochodu w dosyć chaotyczny sposób, ochrona patrzyła z niedowierzaniem, że jestem z Bytomia i to w dodatku jako przedstawiciel Klubu, biorąc pod uwagę koszulkę z firmy Lonsdale i kanciatą fryzurę, co widać na powyższym zdjęciu. 
Wśród znakomitego grona ,,elity" takiej jak Radosław Majdan, czy też Wojciech Olejniczak, Józef Oleksy i Marek Jurek obejrzałem dzielną postawę Polonistów, którzy zremisowali z ,,Czarnymi Koszulami" 2:2 i pełen satysfkakcji udałem się ponownie pod bramę wyjazdową, gdzie za chwilę miał podjechać powóz. Podjechał. Lekko dymiło się spod maski, ale dzielnie ruszyliśmy w drogę powrotną. 
Jeszcze w centrum, mijając ,,Grzesia" wiozącego naszych na kolację kilka razy zaznaczyliśmy swoją obecność, wzbudzając podobny podziw nawet u samego trenera Szatałowa, który następnego dnia powiedział na meczu Młodej Ekstraklasy ,,Rafał, Ty to jednak jesteś wariat". 

***

Kilka dni później trzeba było zakasać rękawy do kolejnej imprezy, organizowanej przez nasz dział. Kampania naszego Prezesa, który zdecydował wystartować w wyborach prezydenckich powoli ruszała, w związku z tym o Polonii w mieście musiało być głośno. Tym razem do zrobienia był Benefis Jacka Trzeciaka, kapitana, którego przymuszono do zakończenia piłkarskiej kariery. Jest to moje subiektywne zdanie, które teraz mogę już swobodnie wyrażać. O dziwo przygotowania przebiegały dosyć spokojnie. Catering dopięty na ostatni guzik, jak zwykle atrakcje dla dzieci a wieczorem VII urodziny bytomskiej sceny hip hopowej zorganizował Teiko. Wśród zaproszonych gości, którzy naturalnie mieli rozegrać mecz pokazowy, było wiele znakomitych nazwisk. Co tu dużo mówić, zobaczcie sami, jak wyglądała ich szatnia na chwilę przed wejściem. 




Mnie od początku najbardziej elektryzowała postać Igora Sypniewskiego. Niegdyś niesamowitego piłkarza, grającego w Panathinaikosie Ateny, ostatnio znanego raczej z problemów z alkoholem i prawem. Gdzieś pomiędzy tym wszystkim krążył Jacek. Niby uśmiechnięty i wyluzowany. Widać było jednak, że coś go trapi, że to nie tak miało wyglądać. Nawet specjalnie zaprojektowane logo ,,JT6" pokazane przez Marka, nie wzbudziło w nim szczerej radości a raczej wymuszony uśmiech. Trzeciak zamknął drzwi szatni, w której słychać było masę przywitań, ciepłych słów i uścisków. Chwilę później rozpoczął się mecz ,,Przyjaciele Jacka" vs. Polonia Bytom. Jak to zazwyczaj w takich spotkaniach bywa, sporo śmiechu, nieudanych zagrań i również bramek. Do dziś pamiętam przekomiczną sytuację, gdzie operator jednej z telewizji kręcąc mecz, postanowił wejść na balkonik, który zarwał się pod jego nogami a zdziwiony mężczyzna w momencie znalazł się pod trybuną prasową. Kamera na szczęście nie ucierpiała. Właściciel chyba też.

 W 80 minucie nastał moment, na który wszyscy czekali. Sędzia na tablicy świetlnej na czerwono zaznaczył numer ,,6". Symboliczną szóstkę, która od 2004 roku, zostawiała serce dla tego Klubu. Jacek powoli opuszczał murawę w kierunku końcowej linii, gdzie czekał na zmianę jego syn. Trochę od niechcenia dreptał z boiska z uśmiechem na twarzy, wśród owacji na stojąco zebranych kibiców i osób, które o zakończeniu jego kariery, zadecydowały za Jacka.

Najlepsze jednak miało przyjść wieczorem. Wiecie zapewne. Coś, co Adrian i Rafał kochali i kochają najbardziej. Catering w restauracji ,,Jazz" czyli impreza pożegnalna za kulisami! Masa pasztecików, kanapek, sałatek, zwijanych serków, szynek i oczywiście alkoholi. Nie zastanawialiśmy się ani minuty, gdy Jacek zakończył przywitanie na bankiecie, czym prędzej zjedliśmy ciepłą pastę a potem wiele przepysznych dodatków. Najedzeni dopadliśmy do Johnego Walkera, który z colą miał pobudzić nasze trawienie. 

Na bankiecie był również wspomniany Igor Sypniewski, który mimo wielu afer i niekorzystnych artykułów, tkwił w mojej pamięci jako ten, który w Lidze Mistrzów zdobył bramkę. Adrian, któremu whisky wyraźnie tego dnia służyła, nabrał odwagi za mnie, wziął mnie za rękaw i poszlismy na sofę, na której Sypniewski pochłaniał kolejne piwo.
 ,,Witam w Bytomiu Panie Igorze" pełnym miłości i alkoholu głosem rozpoczął Adrian, podając mu grabę. Od słowa do słowa, rozmowa rozwijała się coraz bardziej. Nie omieszkałem zapytać o Grecję i o przeboje alkoholowe w trakcie kariery. 
,,Słuchaj, w Grecji to było tak, że nikt nie rozliczał Cię z tego, czy przyszedłeś na trening najebany, czy miałeś kaca. Miałeś wyjść na boisko i jako napastnik zrobić swoje. Resztę mieli w dupie. Jeżeli jednak odstawałeś na boisku od reszty, wylatywałeś na długo ze składu. W Polsce miałem takiego jednego trenera, co wiecznie gadał mi, że czuć mnie wódką. Ale jak wszedłem na boisko i strzeliłem mu 3 bramki, to nagle zaczął mnie kochać i chciał flachę stawiać" wspominał ze spokojem w głosie nasz rozmówca. Nasz wywiad nabierał rumieńców, podobnie jak twarz Adriana. ,,Igor ale jak to było w tej Grecji, no powiedz jak człowiek" lekko niewyraźnym tonem zagaił Adi. Gdy słyszałem po raz czwarty tą samą wersję, powoli robiłem się głodny. Adrian jednak nie dawał za wygraną. ,,Igor, aale jak człowiek, przyjedź do Bytomia kiedyś, ja Ci załatwię wstęp", ,,Igor bo Ty z Łodzi jesteś, powiedz jak człowiek" i tak z uporem maniaka. W końcu nie wytrzymałem i zacząłem jeść bogracz. Igora do baru wyciągnął dyrektor klubu a Adrian z zadowoleniem na twarzy oznajmił ,,zaprosiłem Igora do Bytomia" i poszedł po kanapki. Brakowało tylko dodać ,,jak człowiek".

Nasz powrót to także ciekawa historia, której złote litery zapisał poza nami jeszcze Teiko i nasz informatyk, którego godności ujawniał nie będę, bo może sobie tego nie życzyć. Gdy szliśmy ul. Żeromskiego, kończył nam się repertuar piosenek o Polonii, które śpiewaliśmy od samego wyjścia. Skoro nie było co śpiewać, a nas rozpierała energia, trzeba było coś wymyślić. Wtem na genialny pomysł wpadł Teiko, który pod melodię jednej z piosenek zaczął nucić ,,Kuuuurrwaaaaaa". Szybko spodobała nam się ta wersja, którą podrasowaliśmy jeszcze wulgaryzmem na ,,ch".  

W drodze do domu wypiliśmy jeszcze po piwie i mimo złego stanu nie zapomne do dziś słów Adriana, który trzeźwiejąc powiedział ,,Tworzymy naprawdę zajebisty team chłopaki. Kocham was".

P.S. Oto pamiątka po tamtym wieczorze.


P.S.2 W kolejnej części wspomnę o kolejnej chęci zwolnienia mnie a także nabierającej tempa kampanii wyborczej.

P.S.3. Sorry za długą przerwę :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz