niedziela, 13 października 2013

,,Jeszcze raz powiesz do mnie Panie Jacku, to się naprawdę wkurwię"



Gdy jako młody chłopak w wieku 14 lat przyszedłem na stadion Polonii Bytom, cieszyłem się ze zwycięstwa w pierwszym z barażowych meczów o awans do ówczesnej II ligi ze Szczakowianką Jaworzno. Mecz zakończył się wynikiem 1:0 a on zdobył jedyną bramkę z rzutu wolnego. Facet średniego wzrostu, szczupłej postury i lekko łysiejącej blond czuprynie. Wtedy patrzyłem na niego przez pryzmat Roberto Carlosa. Nie ze względu na pozycję, siłę strzału czy nawet karnację. Biegał jak ta pchła na boisku z charakterystyczną ,,6” na plecach. Bardzo szybko zaskarbił sobie sympatię bytomskiej publiczności  i coraz częściej po meczach skandowałem razem z trybuną zakrytą małym, zardzewiałym daszkiem, jego nazwisko. 

W zimny, lutowy wieczór czekałem na tramwaj linii… 6, co ciekawe, zastanawiałem się jak wypadnie inauguracja Ekstraklasy w Bytomiu. Zainstalowano przecież sztuczne oświetlenie, podgrzewaną murawę i do tego mecz z Zagłębiem Sosnowiec. Emocje gwarantowane. 
 
Po przeczekaniu swojego w kolejce, ledwo co zmieściłem się na górnych schodach, kiedy usłyszałem gwizdek sędziego. Chwilę później leżało na mnie dziesięciu innych kibiców a gdzieś w luce ich ubrań, widziałem blond czuprynę biegnącą w stronę ławki rezerwowych, klepiącą się jednocześnie po czole.