czwartek, 11 października 2012

Dębowa w beczułce i paszteciki z konferencji - wspomnień cz.8

Następnego dnia byłem szczęśliwy, że obudziłem się w swoim łóżku. Bez chwili namysłu zadzwoniłem do Adriana, by dowiedzieć się jak wróciłem do domu. Na szczęście po drugim drinku był jeszcze trzeci a później zamówiona taksówka, która zawiozła nas do domu. W niedzielne południe człowiek mógł z satysfakcją odpocząć, ale nie w 100%. Trzeba było napisać obszerną relację na stronę z minionej imprezy. Zjadłem więc obiad i czym prędzej wziąłem się do roboty. Poprawki skończyłem po około 40 minutach. Adrian wrzucił także kilka galerii na stronę. ,,Dzień z Polonią Bytom" można było uznać za zakończony. 

Walka o pozostanie w Polonii nadal trwała. Miałem wrażenie, że niczym bokser na ringu wygrywałem kolejne rundy, ale bałem się ostatecznego werdyktu sędziów.

środa, 10 października 2012

Bonus do wspomnień

Pamiętacie pierwszą część, w której pisałem m.in. o procesie rekrutacji, by móc pracować w Polonii Bytom? Wspominałem o tekście na temat gry bytomskiego Klubu w europejskich pucharach dzięki klasyfikacji Fair Play. 

Dziś po powrocie do domu, otwarłem skrzynkę mailową i w nieprzeczytanych wiadomościach ujrzałem ten sam tytuł. Ku mojemu pozytywnemu zdziwieniu, niespodziankę zrobił mi Marek Pieniążek, który najwidoczniej znalazł ten tekst w archiwum. Zamieszczam zatem poniżej jego treść, to dzięki niemu otrzymałem pracę w Klubie, który jest moją życiową pasją.

piątek, 5 października 2012

Impossible w Polonii is nothing - wspomnień cz.7


Najpierw wraz z drużynami grającymi o 3 miejsce udaliśmy się na boczne - trawiaste boisko przy Olimpijskiej. Miały zmierzyć się ze sobą zespoły ZG Piekary i KWK Bobrek-Centrum. Gdy doszliśmy do celu, okazało się, że boisko kompletnie nie nadaje się do gry. Trawa nieskoszona, siatki nie zostały nałożone na bramki. Na twarzach wszystkich zapanowała konsternacja. Ogarnęła mnie złość, myślałem, że wpadnę w szał. Kiedy wybierałem numer do kierownika obiektu, chcąc wykrzyczeć wszystkie swoje pretensje, przypomniałem sobie, że prosiliśmy o przygotowanie płyty głównej i bocznego boiska ze sztuczną nawierzchnią. Mając na myśli jedno, napisałem drugie. Rozłączyłem się.

Nie zdążyłęm nawet zakomunikować, że popełniłem błąd, kiedy górnicy ochoczo zadeklarowali się, że pomogą rozwiesić siatki i mecz będzie można rozegrać. Traktowaliśmy imprezę bardzo poważnie a mnie zależało, by wszystko było dopięte na ostatni guzik. Zapomniałem jednak, że w piłkę grali normalni ludzie, nie profesjonaliści, którzy na trawie o milimetr wyższej piłki już nie kopną.