Następnego dnia byłem szczęśliwy, że obudziłem się w swoim łóżku. Bez chwili namysłu zadzwoniłem do Adriana, by dowiedzieć się jak wróciłem do domu. Na szczęście po drugim drinku był jeszcze trzeci a później zamówiona taksówka, która zawiozła nas do domu. W niedzielne południe człowiek mógł z satysfakcją odpocząć, ale nie w 100%. Trzeba było napisać obszerną relację na stronę z minionej imprezy. Zjadłem więc obiad i czym prędzej wziąłem się do roboty. Poprawki skończyłem po około 40 minutach. Adrian wrzucił także kilka galerii na stronę. ,,Dzień z Polonią Bytom" można było uznać za zakończony.
Walka o pozostanie w Polonii nadal trwała. Miałem wrażenie, że niczym bokser na ringu wygrywałem kolejne rundy, ale bałem się ostatecznego werdyktu sędziów.