wtorek, 20 listopada 2012

Wyprawa Tico i Sypniewski jak człowiek - wspomnień cz.9

Polonia w tabeli odbijała się powoli od dna a kolejnym krokiem w górę stawki miała być potyczka na wyjeździe z Polonią Warszawa. Zgodnie ze zwyczajem przyjętym już jakiś czas temu, niezależnie czy pracuję w Klubie, jadę na mecz. Jak to w Polonii, od razu narodził się problem i to dosyć poważny. ,,Chcesz jechać do Warszawy?" zapytał z przekąsem Marek. ,,No pewnie, że tak" odpowiedziałem. ,,To trzeba wykombinować kasę, bo raczej z delegacji nie dostaniesz" usłyszałem. W dodatku, na to starcie z klubu wybierało się parę osób, ale miejsca w aucie już dawno były zarezerwowane. Co robić? 

Czas upływał niemiłosiernie, a opcji transportu jak nie było, tak nie było. W piątek, w przeddzień meczu wykonałem telefon do swojego sąsiada - Kojota, wtedy szczęśliwego posiadacza kapitalnej fury, jaką było wiśniowe tico z odgiętą maską.

czwartek, 11 października 2012

Dębowa w beczułce i paszteciki z konferencji - wspomnień cz.8

Następnego dnia byłem szczęśliwy, że obudziłem się w swoim łóżku. Bez chwili namysłu zadzwoniłem do Adriana, by dowiedzieć się jak wróciłem do domu. Na szczęście po drugim drinku był jeszcze trzeci a później zamówiona taksówka, która zawiozła nas do domu. W niedzielne południe człowiek mógł z satysfakcją odpocząć, ale nie w 100%. Trzeba było napisać obszerną relację na stronę z minionej imprezy. Zjadłem więc obiad i czym prędzej wziąłem się do roboty. Poprawki skończyłem po około 40 minutach. Adrian wrzucił także kilka galerii na stronę. ,,Dzień z Polonią Bytom" można było uznać za zakończony. 

Walka o pozostanie w Polonii nadal trwała. Miałem wrażenie, że niczym bokser na ringu wygrywałem kolejne rundy, ale bałem się ostatecznego werdyktu sędziów.

środa, 10 października 2012

Bonus do wspomnień

Pamiętacie pierwszą część, w której pisałem m.in. o procesie rekrutacji, by móc pracować w Polonii Bytom? Wspominałem o tekście na temat gry bytomskiego Klubu w europejskich pucharach dzięki klasyfikacji Fair Play. 

Dziś po powrocie do domu, otwarłem skrzynkę mailową i w nieprzeczytanych wiadomościach ujrzałem ten sam tytuł. Ku mojemu pozytywnemu zdziwieniu, niespodziankę zrobił mi Marek Pieniążek, który najwidoczniej znalazł ten tekst w archiwum. Zamieszczam zatem poniżej jego treść, to dzięki niemu otrzymałem pracę w Klubie, który jest moją życiową pasją.

piątek, 5 października 2012

Impossible w Polonii is nothing - wspomnień cz.7


Najpierw wraz z drużynami grającymi o 3 miejsce udaliśmy się na boczne - trawiaste boisko przy Olimpijskiej. Miały zmierzyć się ze sobą zespoły ZG Piekary i KWK Bobrek-Centrum. Gdy doszliśmy do celu, okazało się, że boisko kompletnie nie nadaje się do gry. Trawa nieskoszona, siatki nie zostały nałożone na bramki. Na twarzach wszystkich zapanowała konsternacja. Ogarnęła mnie złość, myślałem, że wpadnę w szał. Kiedy wybierałem numer do kierownika obiektu, chcąc wykrzyczeć wszystkie swoje pretensje, przypomniałem sobie, że prosiliśmy o przygotowanie płyty głównej i bocznego boiska ze sztuczną nawierzchnią. Mając na myśli jedno, napisałem drugie. Rozłączyłem się.

Nie zdążyłęm nawet zakomunikować, że popełniłem błąd, kiedy górnicy ochoczo zadeklarowali się, że pomogą rozwiesić siatki i mecz będzie można rozegrać. Traktowaliśmy imprezę bardzo poważnie a mnie zależało, by wszystko było dopięte na ostatni guzik. Zapomniałem jednak, że w piłkę grali normalni ludzie, nie profesjonaliści, którzy na trawie o milimetr wyższej piłki już nie kopną.


czwartek, 27 września 2012

Walka o przetrwanie rozpoczęta - wspomnień cz.6

Następnego dnia zanim wstałem z łóżka rozmyślałem o tym, co dzień wcześniej powiedział mi Marek. Byłem zbity z tropu, z drugiej strony jednak poczułem w sobie złość i chęć udowodnienia, że nie można mnie skreślić tak szybko. Wezmę sprawy w swoje ręce - pomyślałem i poszedłem na Piekarską.

W drugiej połowie czerwca częściej pojawiałem się w biurze. Zaraz po egzaminach czym prędzej stawiałem się w pracy i pomagałem w rozpędzających się przygotowaniach do ,,Dnia z Polonią Bytom". Nie miałem pojęcia ile to wszystko jeszcze potrwa. Czy za chwile nie wejdzie do biura Dyrektor i nie podziękuje mi za dotychczasową współpracę w trybie natychmiastowym, bo przy umowie zlecenie miał taką możliwość. Takie spotkanie jednak mi nie groziło. ,,Góra" była tylko do przekazywania, a najgorsza rola pozostawała szefowi działu - Markowi Pieniążkowi. Jeżeli któryś z nas zrobił coś źle, nie było reprymendy Prezesa czy Dyrektora. Opiernicz zbierał najpierw Marek a dopiero później, w nieco łagodniejszej wersji docierało to do nas.

niedziela, 23 września 2012

Derby na poziomie, sędzia już nie

Cały dzisiejszy dzień spędziłem z myślą o derbach z GKS-em Katowice. Mecz wyjazdowy i może w końcu pierwsze zwycięstwo Polonii w sezonie?
Nastroje dopisywały, zwłaszcza, że do Katowic wybraliśmy się w pięciu Matizem. Mimo nie najlepszych prognoz niektórych członków naszej załogi, każdy od pierwszego gwizdka z nadzieją śledził poczynania bytomskiej jedenastki.

Niestety tego późnego popołudnia  kolejny raz odechciało się oglądać polskiego futbolu, którym nie rządzi piękna gra, kapitalne bramki i asysty. Naszą piłkę ,,kopaną" w rękach mają sędziowie, którzy jedną decyzją psują atmosferę piłkarskiego święta, wypaczając wynik meczu.

piątek, 21 września 2012

Strzelające pestki z cherry i headshoty w Quake live - wspomnień cz.5

Pierwsza poważna impreza za mną. Nie obyło się bez błędów, ale całokształt zdecydowanie na plus. Po zakończonej gali można było udać się do sali obok, gdzie znajdowały się najznakomitsze smakołyki. Od moich ulubionych serków zawijanych z nadzieniem, przez różnego rodzaju kanapki i sałatki aż na gorącej paście ze schabem w sosie pieczarkowym kończąc. Można było siąść, napić drinka i podsłuchać, jak ważne postacie postrzegają minioną już Galę 90-lecia Polonii Bytom. Najbardziej w pamięci utkwiła mi rozmowa przy barze z Julianem Rakoczym, byłym sędzią, wieloletnim działaczem a obecnie kierownikiem drugiego zespołu. 

Pan Julian siedział tuż przy ścianie i energicznym ruchem ręki zaprosił mnie do konwersacji. Analizowaliśmy miniony sezon w wykonaniu Polonistów, rozmawialiśmy również o organizacji gali i o trudach, jakie Pan Julian zaangażował w wypisywanie kilkudziesięciu zaproszeń (jedno z nich zaszczytnie stoi na mej półce). Cały czas jednak spokoju nie dawały mi dziwne zgrzyty w szczęce mojego rozmówcy. Łyk drinka, trzask coś między zębami, obrót i znowu rozmowa. Po kilku razach miałem już zamiar zapytać, czy wszystko w porządku, kiedy dostałem w kolano wystrzeloną z ust pestką z wiśni. Okazało się, że ,,Julek" pił drinka z cherry i znalazł sobie sposób na pozbywanie się pestek znajdujących się w szklance. ,,Dziwne te drinki tu majo" - skomentował nieco zszokowany tym faktem, używając swojego małopolskiego akcentu.
Uwielbiałem i uwielbiam tego człowieka do dziś. Mimo, że głośno rozmawia przez telefon, jego obecność zawsze poprawiała i poprawia mi humor. 

wtorek, 18 września 2012

O pamiętnym zdaniu ,,to jest mój pierwszy wywiad" i o zaangażowaniu słów kilka - wspomnień cz.4

Następnego dnia przybyłem do pracy kilka minut przed godziną 9:00. Dowiedziałem się, że o 13:00 swój mecz rozgrywa drużyna Młodej Ekstraklasy, który pojedziemy wszyscy obejrzeć a moim zadaniem będzie oczywiście zrelacjonowanie najważniejszych wydarzeń na boisku. 

Około 12:30 zapakowaliśmy się do czarnego Renault Espace Marka Pieniążka, który zapewne przeklina go do dziś. Nasz mocny skład: Ja, Adrian i Moneta, uzupełnili jeszcze Kierownik ds. Bezpieczeństwa oraz Pełnomocnik Zarządu, zwany przez kibiców Popeliną, który charakteryzuje się nietuzinkowym śmiechem.
 Teiko wtedy zapewne spał. 
W drodze miałem przyjemność nie raz poznać walory głosowe pełnomocnika, który swoim śmiechem wydobywającym się z szyberdachu wprawiał w osłupienie ludzi na przystanku przy ul. Strzelców Bytomskich. Byłem nowy i czułem się trochę nieswojo. Nie potrafiłem znaleźć tematu, którym mógłbym nawiązać jakiś kontakt, rozpocząć rozmowę.


niedziela, 16 września 2012

Chrzest Clonera i pierwsza relacja LIVE - wspomnień cz.3

Drzwi zatrzasnęły się. Całą drogę do domu pokonałem nie mogąc wyjść z podziwu, z jednej strony zastanawiając się nad słowami ,,będzie dobrze", które Moneta wypowiedział na zakończenie rozmowy, z drugiej, nad poznanymi współpracownikami, wśród których był Adrian, nazwany przeze mnie ,,człowiekiem z grzywką".

Był piątek. Dzień wolny od uczelni. Przyzwyczajony do standardowych nawyków, wstałem z łóżka około godziny 10:30. Śniadanie, czyli kulki czekoladowe w mleku oraz cztery połówki ciemnego chleba. Pochłaniając kolejne kęsy trapiła mnie niezwykle fascynująca myśl. Czy na jednym treningu zrobić dolną klatę i plecy, czy tylko dolną klatę a w sobotę rano dokończyć tylne partie ciała. Moje rozmyślania przerwał telefon. W tamtym czasie, dzwonek mojego Samsunga był bardzo rzadkim zjawiskiem, zwłaszcza o tak wczesnej godzinie. Na ekranie telefonu pojawił się ten sam numer, który dzwonił kilka dni temu. 


piątek, 14 września 2012

O żółto-brązowej bramie przy Dworcowej 9 - wspomnień cz.2

,,Cześć Rafał. Marek Pieniążek z tej strony.Wpadnij do klubu, pogadamy trochę o tym co napisałeś".
Ciepło mi się zrobiło i w tej samej chwili poczułem dziwne skręcanie w żołądku. W amoku nie bardzo wiedząc co się dzieje, odpowiedziałem gdzie jestem i że zaraz się pojawię. W sumie nie wiem po jaką cholerę, wystarczyło potwierdzić przybycie i umówić się na daną godzinę. Ale nie. Skoro byłem w centrum, to czemu nie podskoczyć na rozmowę kwalifikacyjną? Zwłaszcza, że ubiór był jak najbardziej na miejscu. Kurtka ortalionowa z kapturem marki ,,Umbro" i bluza z napisem ,,Football Fans" idealnie nadawały się do wywarcia pozytywnego pierwszego wrażenia na potencjalnym pracodawcy. 
Nie bardzo pamiętam drogę po wyjściu z autobusu linii 830 na bytomskim dworcu. Wiem tylko, że kumplowi, który jechał ze mną, zamiast ,,cześć" odpowiedziałem ,,Kurwa, zadzwonili do mnie". I poszedłem. 

czwartek, 13 września 2012

Czy Polonia zagra w europejskich pucharach i o facecie z grzywką - wspomnień cz. 1

Kiedyś siedząc przy biurku i kończąc kolejny dzień, zastanawiałem się, ile to wszystko jeszcze potrwa. Czy przyjdzie taka chwila, w której będę mówił o tym w czasie przeszłym. 
W mgnieniu oka ta chwila nadeszła. Teraz będę mógł tylko wspominać, a jest co i tutaj nie można mieć żadnych wątpliwości. Ktoś po przeczytaniu pomyśli, że roztkliwiam się nad rzeczami normalnymi, codziennymi. Nie.
To jak dotychczas, mimo wielu trudności, był najlepszy okres w moim życiu.

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Chapeau bas

Tym razem nie w temacie piłki nożnej, choć sporo się w ostatnim czasie dzieje. 
W miniony weekend 2-3 czerwca miałem przyjemność poprowadzić pierwszą edycję Pucharu Polski ,,Silesia Cup" w Goalballu.

Każda osoba, z którą o tym fakcie rozmawiałem, zadawała jedno pytanie: co to właściwie jest goalball?

Jest to gra drużynowa, w której używa się piłki dźwiękowej. Dyscyplina narodziła się w Niemczech w 1946 roku i miała początkowo za zadanie umożliwienie rywalizacji sportowej ociemniałym weteranom II wojny światowej. Istotą goalballu jest wyeliminowanie podczas gry możliwości używania zmysłu wzroku przez zawodników. Drużyna składa się z 3 graczy w polu oraz 3 rezerwowych. W trakcie trwania spotkania wszyscy zawodnicy mają zaklejone oczy specjalnymi plastrami i zasłonięte goglami. Mecz trwa 2x12 minut i jest rozgrywany na boisku o wymiarach 9x18 metrów. Głównym zadaniem jest obrona własnej bramki oraz atakowanie bramki przeciwnika piłką ważącą 1,25kg, która zawiera dzwoneczki, dzięki czemu gracze mogą ją zlokalizować. Dyscyplina ta od 1973 roku jest w programie Igrzysk Paraolimpijskich.

To tak tytułem wstępu.

poniedziałek, 21 maja 2012

Milion winnych

Spadek z Ekstraklasy był traumatycznym przeżyciem. Kiedy na dwa miesiące przed tym co się stało, śmiałem napisać, że niektóre osoby są w Bytomiu zbyt krótko, żeby pewne rzeczy zrozumieć, kolejne przeszły metamorfozę z ambicjonalnej na kasiastą, zapanował szok i oburzenie, które przeobraziło się w bunt. Sytuacja z czasem została załagodzona ale scenariusz, którym pojechałem po bandzie sprawdził się w każdym calu.

Rok później stało się to, czego wszyscy w Bytomiu się obawiali. Co gorsza, w meczu z gdyńską Arką, która Polonię zlała bezlitośnie. Ale czy to w meczu z Arką ten Klub spadł z Pierwszej Ligi?
Spotkań, które mogły zadecydować o utrzymaniu było mnóstwo. Tragicznie oddana (zwłaszcza w końcówce) runda jesienna i fatalne trzy remisy u siebie wiosną. Tak naprawdę pierwszoligowy byt na przyszły sezon można było sobie zapewnić na pięć kolejek przed końcem. Zapewne każdy będzie szukał winnych i znajdzie ich mnóstwo. Jedni przerzucają ciężar na drugich. Bo Ci nie płacą, a Ci drudzy nie trafiają do pustej bramki. Wczoraj kurwa z bezradności śmiać mi się chciało jak na nich patrzyłem.