piątek, 2 grudnia 2011

Takie to życie przewrotne jest...

Kiedy tak naprawdę potrzebujemy rozładować emocje, spotkać się z kumplami, trochę pośpiewać i poskakać, idziemy na mecz. Najczęściej starcie drużyny, której kibicujemy, mając ją głęboko w sercu. 
Nic jednak nie sprawia kibicom takiej radości i takich emocji, jak derbowe potyczki.

Tak dla przypomnienia, czym są w ogóle derby?
Są to mecze drużyn z jednego miasta bądź regionu, co dla każdego sympatyka futbolu w dzisiejszych czasach, powinno być sprawą oczywistą ( jak wiemy nie jest, bo znajdują się takie okazy, które spotkania Legii z Widzewem określają mianem derbów). Są to szczególne wydarzenia,  na które kibice czekają najbardziej.


Przed ostatnim meczem Polonii Bytom z Ruchem Radzionków, rozmawiając z trenerem Dariuszem Fornalakiem, szkoleniowiec powiedział jedną rzecz:
,,Popatrzmy na dzisiejszą Polonię Bytom. Kogo my mamy w składzie? Jest Alancewicz z Olsztyna, jest Mąka z Warszawy i Janek Paulista. Z całym szacunkiem dla nich i pomijając ich chęci i zaangażowanie. Czy oni zdają sobie sprawę w 100% tak jak my, czym są dla bytomian starcia z Radzionkowem?" 
Niestety urok współczesnego futbolu powoduje, że zaangażowania i chęci zawodnikom odmówić nie można, ale w obcy klimat się nie wbijesz. Zdarzają się przypadki takie jak Jacek Trzeciak, ale na palcach jednej ręki można policzyć takie osobistości. I w sumie ja się nie dziwię. Gdybym miał udać się przykładowo do Warszawy, zagrać w barwach Polonii przeciwko Legii, to zapewne byłoby tak samo. Jasne, dałoby się odczuć, że jest to inny mecz, ale nie oszukujmy się, robię swoje, jeżeli drużyna przegra, trudno. Jedziemy dalej. 
Po ostatniej porażce Polonii jednak sporo osób, głównie kibiców i działaczy rodem z Bytomia, nie potrafi powiedzieć jedziemy dalej. Kurwa, po prostu nie potrafi.
  
Do czego dążę, bo troszkę się zagalopowałem ( moja wada/zaleta, jak kto woli).

Polonia Bytom grająca w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce, zazwyczaj w derbach dostawała po dupie. I mam tutaj na myśli mecze z zespołami stricte z Górnego Śląska. Zagłębie Lubin? My nie wygramy? Pewnie, że tak. 1:0 z Mistrzem Polski w 2007 roku. Legia Warszawa? Psss. 1:0 rok później.  
Gdy jednak nadchodził ten najważniejszy moment, chwila na którą czekał cały Bytom, balon pękał. Czar pryskał. Wszyscy pamiętamy przegrywane bez historii mecze w Chorzowie czy Zabrzu, mimo jak zwykle, ,,sporej mobilizacji". Patrząc jednak pod koniec rundy czy sezonu na ilość punktów i pozycję w tabeli, z reguły wpadki były wybaczane, ponieważ bytomski Klub utrzymywał się w środku stawki a zawodnicy w wielu innych spotkaniach dawali sporo radości swoim kibicom. 

Przyszedł jednak sezon 2010/2011. Połowa września, do Bytomia przyjeżdża Ruch Chorzów. Pamiętam, że stojąc przed szatnią Polonii, podszedł do mnie kierownik Szpernalowski. Pełen nadziei zagaił: ,,Rafał, kurwa dzisiaj damy radę". Na co ja odpowiedziałem: ,,Jurku, jak nie dzisiaj to kiedy? Jebniemy ich!". Zawsze do spotkań z Ruchem podchodziłem niezwykle prywatnie, chociażby ze względu na to, gdzie się wychowałem. Łagiewniki - dzielnica Bytomia, w której prym wiodą kibice (przynajmniej tak się nazywają) Ruchu Chorzów a każdy Polonista, niezbyt mile jest widywany.  
Ku zdziwieniu ale też wielkiej radości wszystkich w Bytomiu, Polonia strzela bramkę w drugiej połowie i wygrywa 1:0! To była radość! Relacjonując mecz LIVE skakałem z radości na trybunie prasowej, czym pozostali dziennikarze poczuli się nieco obruszeni. Miałem to w dupie. 
Ok, zwycięstwo u siebie, to jest coś. Odkąd bytomianie weszli do Ekstraklasy, w Chorzowie jedyne co Polonia mogła, to sobie bramkę najwyżej strzelić. 20 lat bez zwycięstwa na terenie rywala! I co bytomianie robią? Mimo nie najlepszych wyników na innych boiskach, w Chorzowie deklasują Ruch wygrywając 2:0. To dopiero prestiż. I jaka satysfakcja, spotykając się ze znajomymi z dawnych lat, można było dumnie wypiąć pierś z herbem ukochanego Klubu. 

Tak jak zawsze Polonia w derbach przegrywałą, tak świetnie radziła sobie w innych meczach i należała do czołówki w Polsce. W sezonie, w którym kibice niezwykle radowali się dominacją w regionie ( no może poza porażką z Górnikiem u siebie), bytomska jedenastka spadła z Ekstraklasy i to z ostatniego miejsca w stawce... 
Z perspektywy czasu, gdy na to patrzę, chyba jednak wolałem dostać w derbach, ale pracować na rzecz ekstraklasowej drużyny.

I wracając do wątku, w którym się nieco zagalopowałem. W Pierwszej Lidze derbów nie brakuje. Jest Piast Gliwice no i... są Cidry. Jest Ruch Radzionków, tak znienawidzona populacja w Bytomiu. 
Dwie porażki z Piastem? No trudno, byli lepsi, mają stadion, mają zaplecze i solidne argumenty, by walczyć o powrót do elity. Jednak mecz z Ruchem Radzionków to była kulminacja. Przyznam szczerze, że jestem pod niezwykle dużym wrażeniem bytomskich kibiców. Za co? Za ich cholerną cierpliwość, że skończyło się jedynie na popularnym ,,jak spadniemy, zajebiemy". Można przegrać z Ruchem Chorzów. Można z Górnikiem Zabrze i Piastem Gliwice. 

Nie do wybaczenia jest porażka z Ruchem Radzionków. Jeżeli ktoś ma wątpliwości, zapraszam na kawę. Porozmawiamy o tym.


P.S. Nieco chaotycznie, ale nie sposób pozbyć się emocji, poruszając pewne kwestie.

1 komentarz:

  1. Hm. Kompletnie nie znam się na piłce nożnej i jakoś nie ubolewam nad tym ale jestem pod wrażeniem, że prowadzisz takiego bloga :)

    Dobry styl pisania. Dziewczyny z grupy mogłyby się zdziwić ;]

    OdpowiedzUsuń