piątek, 14 września 2012

O żółto-brązowej bramie przy Dworcowej 9 - wspomnień cz.2

,,Cześć Rafał. Marek Pieniążek z tej strony.Wpadnij do klubu, pogadamy trochę o tym co napisałeś".
Ciepło mi się zrobiło i w tej samej chwili poczułem dziwne skręcanie w żołądku. W amoku nie bardzo wiedząc co się dzieje, odpowiedziałem gdzie jestem i że zaraz się pojawię. W sumie nie wiem po jaką cholerę, wystarczyło potwierdzić przybycie i umówić się na daną godzinę. Ale nie. Skoro byłem w centrum, to czemu nie podskoczyć na rozmowę kwalifikacyjną? Zwłaszcza, że ubiór był jak najbardziej na miejscu. Kurtka ortalionowa z kapturem marki ,,Umbro" i bluza z napisem ,,Football Fans" idealnie nadawały się do wywarcia pozytywnego pierwszego wrażenia na potencjalnym pracodawcy. 
Nie bardzo pamiętam drogę po wyjściu z autobusu linii 830 na bytomskim dworcu. Wiem tylko, że kumplowi, który jechał ze mną, zamiast ,,cześć" odpowiedziałem ,,Kurwa, zadzwonili do mnie". I poszedłem. 


Dworcowa 9. Żółto-brązowa brama z reklamą odżywek, na której widniała muskularna klata Pudzianowskiego z czasów około 60kg cięższych niż obecnie. To nie była najlepsza wizytówka klubu z ekstraklasy. Skoro jednak adres się zgadzał, udałem się w kierunku krętych i trzeszczących schodów, które zaprowadziły mnie na pierwsze piętro. Jak na stan budynku, drzwi, które miałem przed sobą, były całkiem zadbane. Ze środka dobiegało kilka głosów, które przeraźliwym śmiechem przekrzykiwały się nawzajem. Jasnym dla mnie było, że to musi być biuro Polonii. 
No to dzwonię. Cisza. Wciskam ten cholerny przycisk po raz drugi. Cisza. Pukam. Otwiera po 10 sekundach gość w koszuli, który wyraźnie rozbawiony strzela mi pytaniem ,,Polonia, do kogo?". Widząc, że humory dopisują, stres jakby nieco ze mnie zszedł, wszedłem i grzecznym tonem powiedziałem, w jakim celu mnie tam przywiało. Pan, który zaprosił mnie do środka pokierował do biura Marka Pieniążka a droga trudna nie była, bo dział marketingu znajdował się na wprost wejścia. Łatwo było go rozpoznać. W widocznej części biurko, otwarta szafa i sterta kartonów. Marketing dzisiejszych czasów. 
No to nie zastanawiając się zbytnio, pewnym krokiem wszedłem do pokoju, w którym oświetlenie przypominało mi salę szpitala przy ul. Żeromskiego w Bytomiu. Z lewej strony obok biura w lekko zjeżdżającej pozycji, wyraźnie zafascynowany matrycą laptopa siedział Marek Pieniążek. Grzecznie się przedstawiłem, nie zważając na fakt swojego wyglądu. O dziwo twarz szefa działu od razu rozpromieniała i szybko uścisnęliśmy sobie dłonie.

Zostałem zaproszony do pokoju konferencyjnego, którego wcześniej znałem jedynie ze zdjęć, kiedy kontrakt z Polonią podpisywał Jerzy Brzęczek. Obszerne pomieszczenie, w którym znajdowały się puchary ze wszystkich lat. Pośrodku stał duży prostokątny stół z krzesłami obok a cały design pomieszczenia, wykańczała 40 calowa plazma na ścianie i zaschnięty kwiatek wysokości 50 cm. Przynajmniej oświetlenie  nieco lepsze - pomyślałem. Usiadłem we wskazanym miejscu, naprzeciw natomiast usadził się Pieniążek. Charakter rozmowy oraz pytania w stylu ,,Czy chcesz się czegoś napić?" zdecydowanie rozładowały atmosferę i można było przejść do konkretów. 
,,Rafał, mam przed sobą tekst, który mi przysłałeś. Jest dobry, ale niestety nie do końca prawdziwy" - usłyszałem od ,,Monety". ,,No a jak ma być prawdziwy, skoro mówimy o grze Polonii w europejskich pucharach?!" retorycznie zapytałem sam siebie w myślach. 
Po obejrzeniu tematu w swojej skrzynce mailowej, zacząłem pisać. Nie zastanawiałem się zbytnio, czy temat posiada drugie dno. Napisałem zwykły tekst, papkę dziennikarską o niczym, która kończyła się zdaniem, że gra Polonii Bytom pozostaje w sferze naszych marzeń. Gówno prawda.
Wtedy bytomianie mogli zagrać w europejskich rozgrywkach. Wszystko za sprawą klasyfikacji Fair Play, której Polonia w kraju zdecydowanie przewodziła. Z 12 zwycięzców klasyfikacji Fair Play, UEFA losowała jednego szczęśliwca, który z dziką kartą mógł wystartować w eliminacjach do ówczesnego Pucharu UEFA, dzisiejszej Ligi Europejskiej. 

Zajebiście. Nie przygotowałem się, to nie ma o czym rozmawiać. ,,Jednak spodobał nam się charakter pisma i styl w jakim to przedstawiłeś, stąd zaprosiłem Cię na rozmowę" dokończył Marek. ,,Wypełnij formularz i jak skończysz, daj znać" dodał i położył mi przed nosem kartkę, na której widniał w lewym górnym rogu dobrze znany herb i tabelka, która sprawiała wrażenie namalowanej w paincie. 
No to zacząłem. Imiona rodziców, wiek, zainteresowania. Standard. 

W tym momencie drzwi do pokoju zaskrzypiały, otwarły się z hukiem i pojawił się w nich krępo zbudowany mężczyzna o średnim wzroście. ,,Rafał, to jest Cezariusz Zając, Dyrektor Klubu" - ,,Czarek, to Rafał, kandydat do pracy w moim dziale" przedstawił nas Pieniążek. Dyrektor śmiało wyciągnął dłoń w moim kierunku, nie mogłem pozostać dłużny, poza tym dobre wrażenie trzeba wywierać od początku. 
I chyba za bardzo się tym przejąłem. Wstając nie odsunąłem krzesła, które zajmowałem. Po uściśnięciu dłoni chciałem ponownie usiąść, nie zważając jednak na to, że krzesło było w pozycji mocno odchylonej dzięki ułożeniu moich nóg. Gdyby nie refleks i złapanie się końcami palców lewej ręki śliskiego blatu stołu, wyrżnąłbym jak długi na plecy a całe moje wcześniejsze starania, pomijając nawet kurtkę z kapturem, poszłyby na marne a i Dyrektorowi pewnie zrobiłbym krzywdę, spadając na jego wolno przemieszczające się kończyny. 

Konsternacja na twarzy, ,,Moneta" uznał, że nie widział, więc najlepiej oddać kwestionariusz. Swoimi lekko wyłupiastymi oczami przemknął przez wszystkie rubryki, zatrzymał się na chwilę przy tabelce z napisem ,,zarobki", uśmiechnął i spojrzał na mnie. Powalającej kwoty to ja tam nie wpisałem, a w Polonii Bytom był to zapewne mój największy atut na starcie. 
,,Ok, na tą chwilę mamy wszystko, dzięki, że przyszedłeś, myślę, że będzie dobrze" wstając od stołu powiedział szefu, podając mi dłoń i zapraszając do wyjścia. Po przejściu przez boazeryjny korytarz raz jeszcze zaprosił mnie do pokoju, by przedstawić swoich współpracowników. Naprzeciw jego biurka siedział grafik o ksywie ,,Teiko", znany mi z osiedla, na którym obecnie mieszkamy. Rozbawiło mnie jego miejsce pracy, ponieważ było narożne i zdecydowanie mniejsze niż laptop. No ale fajnie mieć w pracy kogoś znajomego i tak pozytywnie zakręconego. 
,,Brakuje mi tu jeszcze.... ooo jesteś!" 

Do pokoju wszedł facet, tym razem w szarym sweterku ale znowu z opadającą na oczy grzywką. 
W jednym momencie cały luz wyszedł razem z dzwoniącym dzwoneczkiem poza drzwi główne a w pokoju marketingu zostało tylko ciało gotujące się z zaskoczenia, przerażenia i zdziwienia jednocześnie. Moja twarz zapewne nabrała koloru purpurowego, kiedy zobaczyłem postać, która tak wybitnie irytowała mnie dzień wcześniej na spotkaniu z trenerami. 

Chłopak podał mi z twarzą niezbyt przyjaźnie nastawioną rękę a Marek dodał ,,to jest Adrian, na codzień mój asystent".


P.S.O pierwszym wywiadzie i relacji LIVE w moim życiu a także zdobywaniu doświadczenia w grze Quake Live, w kolejnej części.

P.S.2. Stadion Polonii Bytom się należy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz