czwartek, 13 września 2012

Czy Polonia zagra w europejskich pucharach i o facecie z grzywką - wspomnień cz. 1

Kiedyś siedząc przy biurku i kończąc kolejny dzień, zastanawiałem się, ile to wszystko jeszcze potrwa. Czy przyjdzie taka chwila, w której będę mówił o tym w czasie przeszłym. 
W mgnieniu oka ta chwila nadeszła. Teraz będę mógł tylko wspominać, a jest co i tutaj nie można mieć żadnych wątpliwości. Ktoś po przeczytaniu pomyśli, że roztkliwiam się nad rzeczami normalnymi, codziennymi. Nie.
To jak dotychczas, mimo wielu trudności, był najlepszy okres w moim życiu.



21 marca 2010 roku wróciłem z uczelni do domu szczęśliwy, że rodzice w pracy i nikt nie będzie suszył mi głowy, że ledwo po przyjściu z domu popadam w nałóg siedzenia przy komputerze. Standardowa lektura przy otwarciu przeglądarki (zanim facebook opanował świat) forum Stowarzyszenia Kibiców Klubu Polonia Bytom. W dziale dotyczącym oficjalnego serwisu internetowego bytomskiego zespołu, jeden z adminów wrzucił ofertę pracy w Klubie.
 Dotyczyła ona redagowania strony internetowej, a że gdzieś co jakiś czas próbowałem swoich sił i pisałem zapowiedzi na stronę kibiców, pomyślałem - dlaczego nie? W tym samym momencie jednak doszedłem do wniosku, że upadłem na głowę i nie będę pracował w Klubie z tymi złodziejami i darmozjadami pierdzącymi w stołek. Myślałem podobnie jak większość odwiedzających forum a niektórym to nawet zostało po dzień dzisiejszy. 
Tego samego dnia udałem się do Katowic. Nie posiadałem samochodu, więc czekała mnie fascynująca podróż autobusem linii 830 w dwie strony, przy czym jedna, biorąc pod uwagę zwężenia, trwała około 35 minut. Biłem się z myślami. Może jednak to będzie dla mnie szansa?Dlaczego miałbym nie spróbować? Zaraz, a co koledzy powiedzą, ludzie w stowarzyszeniu? Praca w klubie to przejście na ciemną stronę mocy, nie chcę stać się jednym z nich. 

Wróciłem późnym wieczorem do domu. Jak to często bywało i bywa, skonsultowałem co zrobić w tej sytuacji z matką. Bez zastanowienia stwierdziła, że wysłanie cv absolutnie w niczym nie zaszkodzi. No i jak tu się nie zgodzić? No to usiadłem przed swoim stacjonarnym komputerem na dziewięcioletnim krześle, które niosłem z Bytomia jako świeżo upieczony uczeń pierwszej klasy w 1997 roku (mam je do dziś!) i zacząłem pisać. Pochwalić się zbytnio czym nie miałem, stąd skończyło się na 3/4 strony. Matka przejrzała czy wszystko się zgadza. Pozostało wkleić jako załącznik i nacisnąć magiczny przycisk ,,wyślij". Poszło. 

Następnego dnia na gg dostępny pojawił się Boruta, ostatnio znany jako Darek Boruszewski, kandydat na Radnego. Wtedy jeszcze zasiadający w zarządzie SKK. Pytam go: Darek, czy ja dobrze robię? a co będzie, gdy się do mnie odezwą i udałoby mi się? Jak to będzie odebrane w SKK? Odpowiedział: Spokojnie, to dla Ciebie szansa. Jeżeli się odezwą, działaj. Chwilę później na skrzynce pojawiła się wiadomość.

,,Dziękujemy za zgłoszenie. W ramach kolejnego etapu prosimy o napisanie tekstu zatytułowanego ,,Czy Polonia Bytom może w najbliższym czasie zagrać w europejskich pucharach?". Fajne jaja, pomyślałem. No ale nic, trzeba zabrać się do roboty. 

Napisałem, sprawdziłem czy są jakieś błędy. Subiektywnie patrząc, nie było. Poszło.

Wieczorem w nieistniejącej już piwiarni ,,Warka" było zaplanowane spotkanie ,,Trenerzy vs Kibice". Razem z sąsiadem (tzn. Kojotem, Sąsiad to moja ksywa) wybraliśmy się, by zrugać Jurija Szatałowa i spółkę za fatalny mecz z Piastem Gliwice w Wodzisławiu, gdzie Polonia przegrała 0:1 oddając pierwszy celny strzał w 90 minucie. 
Zajęliśmy wolne miejsca w pierwszym stoliku przy drzwiach, niedaleko zaproszonych gości. Irytował mnie od początku facet z opadającą na oczy grzywką we fioletowo-czarnym sweterku, biegający w kółko z mikrofonem, dzięki któremu kibice mogli zadawać pytania. Jego wyraz twarzy świadczył co najmniej o głębokiej biegunce, stąd na początku nie wyrywałem się do odpytywania szkoleniowców. Moja cisza była jednak kwestią czasu. 
Kiedy trener powiedział, że jego podopieczni się starali, ciśnienie skoczyło mi drastycznie i nie zważając na to, czy osobnik z grzywką ma mikrofon czy nie, podniosłem wysoko rękę. Można było się spodziewać. Pan we fioletowo-czarnym sweterku z miną delikatnie przerażoną podszedł i ostrożnie wręczył urządzenie nagłaśniające wypowiadane przeze mnie słowa. A pojechałem ostro. 
,,Czy nadal podtrzymuje Pan swoje słowa z konferencji prasowej po meczu, że kibicom ten mecz mógł się podobać? Taką opinią Pan się ośmieszył, plując w twarz ludziom, którzy przejechali kolejne kilometry, by zobaczyć żenujące widowisko" wypaliłem w kierunku pierwszego trenera, który nieco zbity z tropu zaczął czepiać się szczegółów i gdzieś na okrętkę niby odpowiedział ale tak naprawdę nie powiedział nic. W przeciągu wieczora zadałem jeszcze 3 pytania, angażując w długie spacery człowieka od mikrofonu z posępną miną, odpowiadając mu tym samym. Gość wyraźnie nie przypadł mi do gustu. 
Wtedy też po części oficjalnej wymieniłem spojrzenia z ówczesnym Dyrektorem ds. marketingu Markiem Pieniążkiem. Początkowo spojrzałem na niego, bo znałem jego twarz z video czy z oficjalnej strony. Później dotarło do mnie, że przecież wysłałem mu kilka dni temu CV. Facet stał na zewnątrz i paląc fajkę wyraźnie gapił się w stronę naszego stolika. Ale co tam, jedno piwko i trzeba było wracać do domu. 
Kładąc się spać coraz bardziej byłem przekonany o tym, że nic z tego nie będzie. Byłem zbyt agresywny i dobitny, takiego człowieka raczej nie będą chcieli.

Następnego dnia w deszczowy poranek udałem się autobusami na uczelnię. Przez pół dnia niezbyt pamiętałem o kwestii wysłanego cv. Uleciało to z mojej pamięci i moje myśli bardziej zaprzątał kolejny mecz Polonii w Bytomiu przeciwko Wiśle Kraków. Wraz z biegiem czasu pogoda poprawiała się, dlatego zafundowałem sobie spacer pod chorzowską żyrafę, skąd odjechałem 830. 
Wjeżdżając do Bytomia zadzwonił w lewej kieszeni telefon. Zazwyczaj dźwięki miałem wyłączone, dlatego poczułem jedynie drgania. Dziwny numer - pomyślałem, spoglądając na ekran telefonu. Nie zastanawiając się zbytnio odebrałem beznamiętnymi słowami cholernie zmęczonego nic nie robieniem studenta ,,Tak słucham". 

,,Cześć Rafał. Marek Pieniążek z tej strony.Wpadnij do klubu, pogadamy trochę o tym co napisałeś".


P.S. O facecie we fioletowo-czarnym sweterku i o tym jak prawie spadłem z krzesła podczas ,,rozmowy kwalifikacyjnej" w kolejnej części.

P.S.2. Stadion Polonii Bytom się po prostu należy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz